czwartek, 10 stycznia 2013

Rozdział 5

Z trzaskiem zamknęłam drzwi za sobą. Ale zaraz potem, wychynęłam się zza nich, i wywiesiłam tabliczkę: "Proszę nie przeszkadzać! Braciom wstęp wzbroniony, bo zabiję!". I schowałam się szybko z powrotem.

Usiadłyśmy na poduszkach na podłodze. Yukari wyjęła z torby laptopa, a potem wyjęła jakieś papiery.

Były to notatki z z ostatnich zajęć z fotografii.

Akane: Nie mogę zrozumieć, o co chodzi z tym tematem? Też musiał nam taki podać?

Westchnęła biorąc szklankę z sokiem.

Misa: Nie to, że nam podał, tylko losowaliśmy. Kto mógł przewidzieć, że taki beznadziejny nam się trafi.

Wyjmując zeszyt i długopis.

Ja: Już lepiej nic nie mówcie! Totalna masakra, ale nie damy się, nie ma mowy, chyba nie chcecie by ta cała Rina i jej paczka się z nas śmiały. Ja na to nie pozwolę!

Walnęłam dłonią o mały stolik, który postawiłam w pokoju by było nam wygodnie, niż na małym zydlu przy biurku.

Yukari: Masz rację, Hime, musimy zetrzeć ten głupi ich uśmieszek z twarzy. Mam już dość jak ta cała "diva" wszystkimi pomiata. Uważa się za nie wiem co! To już totalna przesada.

Stawiając szklankę z sokiem.

Akane: Ale z drugiej strony musimy uważać, by nas nie zrównała z ziemią.

Mając nutę zdenerwowania w głosie.

Ja: Akane, masz rację, ale jedno jest pewne, trzeba coś z tym zrobić, bo to już jest niemożliwe, by grupka ludzi rządziła całą szkołą. I nikt nie chce się im przeciwstawić, bo boją się, że ich zniszczy ...

Przewracając kartkę w zeszycie.

Misa: Prawda, więc co możemy zrobić, w tej sprawie?

Załamana.

Ja: Czekać, aż im się noga podwinie i wykorzystać to jako dobry argument by ich z tego piedestału zestrzelić.

Miałam groźną minę jak to mówiłam.

Akane: Ty chyba nie chcesz ich zastrzelić?

Miała zgrozę w oczach.

Ja: Akane, co ty gadasz, nie mam zamiaru nikogo zabijać. Po prostu chodziło mi o to, że poczekamy na odpowiedni moment, i ich zdemaskujemy, i wtedy stracą swoją pozycję, wróci stary ład, który był o wiele lepszy od tego jaki teraz nam narzucili.

W tym czasie bliźniacy byli na dole. Obaj siedzieli na przeciwko siebie, w dwóch fotelach.

Keith: Widziałeś, co wywiesiła na drzwiach?

Lekko wkurzony.

Matt: Tak, widziałem, trochę jednak przesadziła. Ale z drugiej strony nie dziwię się. Jej fobia w stosunku do facetów mówi sama za siebie. Uważa nas za zło wcielone, czy coś w ten deseń ...

Oparł ręce na kolanach.

Keith: Eh... Trzeba coś z tym zrobić, bo w takim wypadku naszej siostrze nie pomożemy ...

Biorąc kubek z herbatą.

Keith: A to wcale nie będzie ...

Matt: Cicho! Coś słyszałem!
Uciszył brata.

Usłyszeli potworne wycie. I to wcale nie był wiatr.

Keith: Cholera! Nie teraz!



Zrobiło się trochę duszno, jakby część powietrza nagle gdzieś zniknęła. Wstałam i powędrowałam do okna i otworzyłam je, by wpuścić świeżego powietrza do środka. Ledwo co otworzyłam okno, zrobiło się ciemno, zerwał się porywisty wiatr, i do kompletu zgasło światło.

Misa: Co się dzieje?!

Akane: Nie mam bladego pojęcia!

Yukari: Hime ty chyba nie robisz sobie jakiś idiotycznych żartów?
Przerażona.

Ja: Czyś ty oszalała! Nigdy! To nie moja robota!

Byłam kompletnie przerażona, i głosik trochę mi zszedł z tonu.

Wówczas usłyszałyśmy okropne bum, które nas powaliło na podłogę.

Nie wiedziałam co się dzieje. Było ciemno jak nie wiem. W życiu tak ciemnej ciemności nie widziałam.

Słyszałam tylko ogłuszający ryk wiatru, i tak jakby wycie. Nic nie mogłam dostrzec.

Nie tylko ja to słyszałam. Cała nasza 4 to słyszała i wcale nam to się nie podobało.

Ja(w myśli): To źle wróży, jak nic ...

I miałam co do tego cholerną rację. Ale tego nawet nie chciałam brać pod uwagę.

Nagle w ciemności wyłoniły się dwie ciemne sylwetki. Były ciemniejsze od ciemności, która panowała.

Zatkałam sobie usta, i usta Misy. Akane i Yukari próbowały nie pisnąć słówka. Wiedziałyśmy, że jeśli się ruszymy i piśniemy, znajdą nas i zabiją, to pewne.

Widziałyśmy tylko czerwone ślepia, które pałały rządzą mordu. Byłyśmy na zgubionej pozycji. Wiedziałyśmy, że nie mamy z nimi szans.

Słyszałyśmy ich cichy warkot, który tylko nam potwierdzał nasze najgorsze obawy.

Usłyszałyśmy ich głosy

- Jesteś pewny, że to dobry dom?

- Tak jestem tego pewny. Musimy poszukać głębiej. Ona musi gdzieś w tym domu jest. Nie ma możliwości by uciekła. Nie nikogo, kto by ją obronił.

- W takim razie będzie to łatwe, bo ci idioci niczego jej nie nauczyli, stwierdzili, że ją ochronią, ale się przeliczyli.

- Po tym jak ich zabiliśmy, to tylko kwestia czasu, by ją wykończyć. Przecież tak szef nam rozkazał.

- Nie wrócimy, dopóki ona żyje. Tylko ona jest zdolna nas zniszczyć, ale teraz jest bezradna i bezsilna. I jest łatwym celem do wyeliminowania.

Zaczęli się rozglądać po pokoju.

Kiedy już praktycznie mieli nas na muszce. Nie wiadomo skąd pojawiło się światło, niczym raca lub laser uderzyło w nich. Odrzucając ich pod same okno.

- Co to było, do jasnej cholery?!

- Nie wiem, ale chyba nasz szef się przeliczył, ale nie możemy się poddać!

Wówczas ogarnął nas przenikliwy chłód, i wszystko wokół nas zaczęło się niebezpiecznie kręcić i zamazywać się w ciemnościach.

Zaraz potem straciłyśmy przytomność.

Kiedy zaczęły wracać mi zmysły i przytomność, słyszałam czyjeś zdenerwowane szepty.

- Jak myślisz, nic im nie jest?

- Nie, tylko straciły przytomność,. Cholera, jasna. Tego nie przewidziałem. Gdybym tylko szybciej się zorientował nie trzeba byłoby w to mieszać nie magicznych.

- Nie mieliśmy wyboru. Musieliśmy i je zabrać, inaczej i je by zabili, a siostra by nam nie wybaczyła, gdyby im się coś stało. To nie ich wina ...

Wtedy spojrzeli się w naszą stronę.

- Zaczynają się budzić, całe szczęście, bo jak na razie nie możemy zbytnio używać czarów, by nas nie namierzyli.

Powoli zaczęłam się podnosić. Świat wokół mnie niebezpiecznie jeszcze wirował, ale pomału się to uspakajało.

Kiedy zupełnie już się uspokoiło, zorientowałam się, że wcale nie jestem w swoim pokoju, tylko na jakimś upiornym cmentarzu, a nieopodal wznosił się również upiorny Zamek lub co bądź klasztor. Skąd to mogłam wiedzieć, ciemno było.






Jedno jest pewne, jak się dziewczyny obudzą będą jeszcze bardziej przerażone niż wcześniej. Była pewna na sto procent.

Nagle nad uchem prawie przeleciał mi nietoperz. Wrzasnęłam ze strachu, ale ktoś mi zasłonił usta.

Usłyszałam czyjś głos.

- Czyś ty oszalałaś?! Nie wrzeszcz, bo nas znajdą, nim, się jak trzeba ukryjemy!

Kiedy odwróciłam głowę, zobaczyłam, że to był Matt. Keith siedział przy Misie, Akane i Yukari.

Ja(wyszeptałam): - Czy im nic nie jest?

Wskazując głową na dziewczyny.

Matt: Nie, nic im nie jest, zemdlały jak was przenosiliśmy. To normalne jak dla niemagicznych.

Ja: - to dobrze ... Chwila coś ty powiedział? Jak to nie magicznych? O czym ty mówisz?

Byłam w lekkim szoku, po tym co usłyszałam.

Keith: - To nie jest dobry moment i miejsce by ci to wytłumaczyć. Powiemy ci niedługo, jak się tylko zrobi spokojniej.

Ja: - Ale ja chcę wiedzieć teraz!

Uparcie stałam przy swoim.

Dziewczyny zaczęły się budzić. Były lekko skołowane, jakby przeżyły przejażdżkę roller-costerem co najmniej.

Kiedy się pionizowały.

Yukari (słabym głosem): - Gdzie my jesteśmy? To na pewno nie jest pokój Hime ...

Rozglądała się lekko skołowana.

Akane: - Prawda, to mi nie wygląda na pokój ...

Nie dokończyła, bo weszła jej w słowo Misa.

Misa: Bo mi to wygląda na jakiś zarośnięty i opustoszały, i upiorny cmentarz, czy ja umarłam?

Była przerażona, że stała się duchem.

Matt: - Nie, nie umarłaś, żyjesz.

Zapewnił ją.

Yukari: - To co my tu właściwie robimy?

Nie wiedząc jak się ma zachować, w sytuacji ekstremalnej, jaka teraz właśnie była.

Matt: - Nie mieliśmy dużego wyboru. Ale jeśli zaraz się nie pospieszymy i nie wejdziemy do zamku, nasza możliwość przetrwania będzie znikoma.

Tak samo jak bracia wyczułam, że coś jest dość daleko, ale dość blisko by nas dopaść za jednym razem.

Ja: - Ma się rozumieć, że jak jak wejdziemy do zamku, będziemy mogli się bronić przed tym czymś co nas zaatakowało?

Myśląc logicznie.

Keith: - Dobrze rozumujesz, siostro. W zamku jesteśmy bezpieczni, bo jest chroniony potężnymi zaklęciami, jak i nie tylko.

Matt: - Będziemy wstanie ich wyeliminować, ale pod warunkiem, że nas będziecie się słuchać, bo inaczej będzie kiepsko.

Bliźniacy wcale nie żartowali. Mieli jak najprawdziwiej poważny wyraz twarzy. Już samo spojrzenie na nich mówiło, że jeśli się ich nie posłuchamy, to z nami koniec.

Ja: - Nie dobrze, my tu bla bla, a wróg się zbliża. Musimy jak najszybciej i najciszej dostać się do zamku i ukryć swoją egzystencję, by nas nie dopadli, do czasu, kiedy wymyślimy plan ich zniszczenia.

Kiedy to mówiłam, uważałam, że to jest niemożliwe, do zrealizowania. Ale potem zmieniłam zdanie. Nie chciałam by moje przyjaciółki przeze mnie ucierpiały. Tego jednego byłam pewna.

Zaraz potem cała nasza szóstka wstała na nogi. Lekko mnie telepnęło, ale Matt mnie złapał nim narobiłam rabanu.

I tak też zaczęła się nasza upiorna wędrówka, ku nieznanemu. Przeczuwając, że to co się dzieje, jest zaledwie czubkiem góry lodowej. I to nie będą jedyni, którzy przyjdą próbować mnie zabić.

I wiedziałam jedno, że czeka mnie długa droga, by nie dać się pokonać,, ani też pozwolić, by ktokolwiek przeze mnie ucierpiał. Tego najbardziej pragnęłam.

Niczego z tego nie rozumiałam, wiedziałam, że nic nie wiem. I jedno jest pewne, coś tu jest lekko nie na miejscu.

Kiedy weszliśmy do środka, zaczęło mi się zdawać, że ten korytarz jest mi dość znany.



Tylko nie wiedziałam skąd. Nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie go widziałam. Wiedziałam jedno, jest nie dobrze, ale coraz gorzej. Wiedziałam jedno, że musimy jak najszybciej przebrnąć przez ten długi korytarz, bo inaczej będzie kiepsko.

I nie myliłam się. Wróg już zmierzał w naszą stronę i był coraz bliżej i bliżej niż nam się to wydawało.

CDN.

_________________________________________________

Jezu miałam kompletny zastój o.O Straciłam wenę twórczą, a moja matka nazwała mnie "sową nocną". Hmm... Ciekawe ... Rozdział taki sobie, ale lepszego jak na razie wymyślić nie mogę. Coś za upiornie, ale lepsze to niż nic. Mam nadzieję, że się podoba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz