czwartek, 10 stycznia 2013

Rozdział 4

Kiedy się obudziłam było już widno. Musiałam nieźle być zmęczona ... Zorientowałam się, że jestem nadal w szkolnym mundurku.

Przez chwilę nie rozumiałam czemu. Dopiero, gdy usiadłam, odkrywając się, zaczęłam sobie pomału przypominać wczorajszy wieczór.

Jak dla mnie był to dość abstrakcyjny wieczór. Stwierdziłam, że to wszystko mi się śniło, ale i tego nie byłam w stu procentach pewna.

W końcu wstałam z łóżka. Spojrzałam się na swój zegarek. I zamarłam ...

Godzinę jaką zobaczyłam na zegarku zszokowała mnie nie mało. Dochodziło właśnie w pół do 12. Jak dla mnie to było coś niesamowitego.

Patrzyłam się na zegarek do 11:35. Zaraz potem przypomniałam sobie, że o w pół do 13 dziewczyny miały do mnie wpaść, ustalić projekt na zajęcia z fotografii, bo byłam z nimi w grupie.

Nie tracąc czasu, poleciałam do szafy, robiąc spory bałagan, bo nie mogłam się zdecydować co założyć, bo później wychodzimy do parku porobić zdjęcia.

W końcu zdecydowałam się na ten zestaw.



Złapałam ciuchy i poleciałam do łazienki, obok na piętrze. Szybko się umyłam i ubrałam. Uczesałam się i umalowałam.




Prawdę mówiąc, nigdy się sobie nie przyglądałam. Bo i po co miałabym to robić? W lustrze widziałam, dziewczynę o prawie białej karnacji, z dużymi ciemnymi oczami, otoczonych długimi rzęsami. Do kompletu o wzroście około 1.60cm. O długich, gęstych, lekko falujących czarnych włosach. Nic specjalnego. Na kujonkę nigdy nie wyglądałam.

Z natury byłam spokojna, jak mogłam unikałam kłótni, trudno było mnie wyprowadzić z równowagi. Do kompletu po tym co przeżyłam w jak błam mała, miałam obsesje, lub fobię w stosunku do mężczyzn. Jak kto by zwał. Z jednej strony biorę nogi za pas, z drugiej lepiej mnie nie wnerwiać bo dokopię, tak, że cię matka nie pozna.

Taka już byłam. Nigdy tej osobie nie wybaczyłam. Zranił mnie, i nawet nie powiedział słowa: "przepraszam". Cham i tyle, albo po prostu nie miał odwagi tego mi powiedzieć prosto w oczy.

Od tego czasu dałam sobie z facetami spokój. Ale jak to się mówi, nigdy nie mów nigdy. Może kiedyś znajdzie się ten jedyny ...

Po tym otrząsnęłam się i wyszłam z łazienki. Gasząc światło i zamykając drzwi. Spokojnym krokiem zeszłam na dół. Zupełnie zapominając o wczorajszym wieczorze.

Patrząc na zegar ścienny w korytarzu, zrozumiałam, że mam jeszcze pół godziny nim dziewczyny przyjdą. Zeszłam na dół a tam ...

Ja: What the hell?!

Myślałam, że to mi się tylko śniło, ale myliłam się...

To co zobaczyłam zdziwiło mnie aż tak, że musiałam się uszczypnąć, by ustalić, że jednak nie śnię.



Usłyszałam rozmowę.

Keith trzymał kubek i patrzył przez okno.

Keith: Jak myślisz, musiał być dla niej spory szok?

Nie odwracając się.

Matt właśnie skończył czytać książkę, i wziął laptopa.

Matt: A co myślałeś! Że będzie uradowana jak nas zobaczy? Przecież ostatni raz jak nas widziała miała zaledwie 2 lata. Ma prawo nas nie pamiętać. Dla niej obecnie jesteśmy zupełnie obcymi ludźmi.

Czytając pocztę elektroniczną.

Keith upił łyk z kubka.

Keith: Masz rację, ale teraz nie mamy wyboru. Musimy nadrobić ten stracony czas, jeśli chcemy ją chronić. Wiadomo, to nie będzie proste, ale musimy spróbować.

Odstawiając kubek na stolik.

Matt: Masz rację, ale potrzebny jest ktoś kto będzie nad nią czuwał w szkole, tam gdzie my nie możemy.

Zamykając laptopa i odkładając go na bok.

Keith: Z tego to wiem, ojciec już kogoś nam wysłał, ale kim ta osoba jest tego bladego pojęcia nie mam.

Siadając na pobliskim fotelu.

Matt: Też chciałbym to wiedzieć, ale nasz ojciec jest nieprzewidywalny. Zawsze w ostatnim momencie zmienia zdanie.

W tym momencie ruszyłam cichym krokiem w stronę kuchni, by zrobić sobie coś do jedzenia. Kiedy robiłam sobie kanapki. Myślałam sobie, czemu ja jestem taka mała, a oni jeśli dobrze kalkuluję mają, około 1.85cm. Coś tu naprawdę nie gra ... I jedno jest pewne, moje kumpele nie mogą ich zobaczyć, bo będą piszczały jak wariatki, przez ich nie da się ukryć wyglądu. Pewnie mają branie, jak ta lala ... Chwila, moment, o czym ja gadam? Pomyślałam. Nie to już przesada! Jak dla mnie mogą być, nic specjalnego, tylko czemu zaczęłam nagle piać na ich widok. Widocznie nadal odczuwam zmęczenie, chyba potrzebuje dłuższego wypoczynku.

Wyglądało to tak, jakbym była zazdrosna o własnych "braci". Jezu, powinnam się leczyć. I kiedy tak rozmyślałam, nie zauważyłam, że prawie sobie palec odkroiłam i że cieknie mi krew. Patrzyłam tępym wzrokiem jak mi krew kap i kap. i dopiero po chwili zorientowałam się, że to z mojego palca ona cieknie. I wrzasnęłam, jakby mnie ze skóry obdzierano co najmniej.

Zaraz potem usłyszałam stłumiony tupot 2 par nóg, kierujących się w stronę kuchni. Keith i Matt wpadli niczym tsunami do kuchni.

Keith & Matt: Hime, co się stało?

Wydyszeli obaj idealnie się synchronizując. Opierając się o framugi.

Ja lekko rozbawiona powiedziałam do nich, pokazując zakrwawiony palec.

Ja: Chciałam sobie ukroić chleb, ale zamiast niego chciałam sobie odkroić palec, na śniadanie.

Mając dość porąbaną minę, jakby mi to sprawiało niezłą uciechę, odkrajanie własnych palców.

Bliźniaki zamarli na sekundę, i po kilku sekundach.

Matt: Lecę po apteczkę, a ty Keith, sprawdź, czy nie trzeba jechać do szpitala!

I pognał w te pędy.

A ja miałam uśmiech ala kot z Krainy Czarów Alicji.

I byłam nie wiedzieć, czemu dumna, z tego co zrobiłam. Na prawdę cosik było ze mną nie tak.

Keith, ostrożnie do mnie podszedł.

Keith: Hime, pokaż mi tą rękę ...

Biorąc moją dłoń. Matt wpadł z apteczką. Po 15 minutach okazało się, że jednak szpital nie był potrzebny, nie odkroiłam sobie palca, tylko lekko go zraniłam. I skończyło się na opatrunku.

Nie wiem, czemu mnie to tak bawiło. Może dlatego, że widziałam ich przerażone miny, na widok zakrwawionej ręki o.O

Potem obaj stwierdzili, że lepiej bym się nie dotykała do ostrych narzędzi mordu, jak mam zamiar się zamyślić.

I do kompletu obaj uparli się, że zrobią mi coś do jedzenia, i usadowili mnie przy stole w kuchni.

I tak też dostałam jedzenie. I nie wiedzieć czemu obaj stali mi nad głową jak dwa cerbery, bym zjadła. Dotąd nikt się tym nie przejmował, czy jem, czy nie jem, było to zupełnie obojętne, ale nie oni.

Dopiero teraz zrozumiałam, że nie jestem ciężarem, jak jak czułam się od najmłodszych lat. Teraz dopiero poznałam, co to mieć naprawdę mieć rodzeństwo, i możliwe rodzinę.

Zaraz potem spojrzałam na zegarek i zamarłam. Była za pięć w pół do trzynastej, wpadłam w popłoch. Ponieważ nikt w szkole, ani z moich znajomych nie wiedział, że mam braci. Wiedzieli tylko, że po tym wypadku zostałam sama i pewnie szukają kogoś, kto by się mną zajął.

Poczułam dziwny ucisk w brzuchu. Wiedziałam, że dopóki oficjalnie tego pani Tanaka nie przekaże w szkole, nikt nie powinien o tym wiedzieć.

Ale to nie było najgorsze. Najgorsze było to, że Matt był dyrektorem Black Rose Music Company, a Keith to muzyk zespołu Amaranth. Jak ja im to wytłumaczę? Sama nie dam rady, te laski mnie zjedzą, i to na bank. W końcu nie miałam wyboru.

Ja: Mam mały problem, jak się zaraz nie schowacie, to lepiej miejcie telefon do szpitala w pogotowiu, bo mogę ucierpieć.

Miałam dość poważny głos i wcale nie żartowałam. Miałam zgrozę w oczach.

Matt: Właśnie się tego obawiałem. Ojciec jeszcze się nie zdecydował, co u niego dość dziwne i jak na razie musimy siedzieć cicho.

Jakby rozumiał moją obawę.

Ja: Szybko na górę, Moje kumpele zaraz tu będą, i nie tylko ja mogę ucierpieć, jeśli wam życie miłe i bez fleshy i się ukryjcie!

Pisnęłam ze strachu.

Keith: Szybko na górę, twoje kumpele właśnie idą...

Zerkając zza firanki. I zobaczył 3 dziewczyny ubrane dość podobnie do mnie.

Keith: Cholera! Goth attack, nadchodzi!

Puszczając firankę.

Po tym tekście, się trochę wkurzyłam!

Ja: Ja ci dam Goth Attack!

I łapkami w stronę Keith'a. Ale nie dotarłam, bo Matt mnie złapał i lekko podniósł do góry, i mogłam tylko wymachiwać nogami łapkami bezskutecznie.

Matt: Nie czas na bitwę, jeśli nie chcesz nas przedstawić kumpelom jak na razie.

Uspokajając mnie. I przywracając mi zmysły, bo obecnie byłam skupiona jak dokopać drugiemu z bratu.

Teraz to już naprawdę komicznie wyglądało. Scena iście komiczna, bo znowu zaczęłam wierzgać nogami, by mnie w końcu postawił. Rozumiem, że wykorzystuje swój wzrost przeciwko mnie, ale to już przegięcie.

Ja: Do jasnej Anielki! Wreszcie mnie postaw! Wybacz, ale ja nie jestem jakimś sprzętem lub czymś innym do trzymania w powietrzu!

Matt: Postawię, jeśli przestaniesz wierzgać i wymachiwać jak wariatka rękami i się uspokoisz.

Żartując sobie ze mnie.

A ja za to miałam spojrzenie niczym Bazyliszek i miałam ochotę ostro mu dokopać. Ale się powstrzymałam, bo przed drzwiami stały: Akane, Misa ...





I do kompletu Yukari.

Ja: No nie!

Wówczas Matt mnie postawił na nogi, a to co zrobił Keith przeraziło mnie doszczętnie.

Poszedł i wdzięcznym ruchem, otworzył drzwi mieszkania.

Keith: witam szanowne koleżanki mojej młodszej siostry...

Ukłonił się wdzięcznie.

Ja(w myśli): Potem się z tobą Keith policzę, uwierz mi!

Zaciskając dłonie w pięści.

Matt (wtrącając się): chyba chciałeś powiedzieć, naszej siostry.

Lekko obrażony.

Mina dziewczyn, co najmniej nie to, że zdziwiona, lecz aczkolwiek kompletnie zszokowana. Ja im się wcale nie dziwię, że tak jak jakby w słup soli zamieniło, na ich widok.

Po kilku minutach.

Yukari: Czemuś ty nic nam nie powiedziała!
Napadły na mnie.

Ja: Czemu? Ja sama dopiero wczoraj się dowiedziałam, więc co miałam wam powiedzieć?

Lekko zdziwiona, że jeszcze mnie nie udusiły.

Misa: Jeśli tak mówisz, to okey, zrozumiemy, ale patrząc na twoją minę, mówisz prawdę.

Akane: No coś takiego! Nikt by cię nie podejrzewał, ale teraz lepiej byś miała jakiegoś ochroniarza, bo paparazzi ci żyć nie dadzą, i nie tylko oni, ale wszyscy w szkole również.

Ja: Właśnie tego się obawiałam, ale dam sobie radę, ponoć już kogoś mają mi przydzielić, jako ochroniarza, tylko nie wiem, kim on lub ona jest.

Wtedy bliźniacy spojrzeli się na siebie jakby mówiąc: "Musiała podsłuchać naszą rozmowę, nie ma co!"

Ja: Dobra dziewczyny, poflirtujcie potem! Teraz mamy robotę! A bracia nie dostana nóżek i nie wsiąknął na amen.

Zaczęłam pchać dziewczyny w stronę schodów. Dając im do zrozumienia, żeby nam nie przeszkadzali, bo tylko więcej kłopotu niż pożytku, bo wszyscy nagle dostają jakiegoś kocio-kwiku na ich widok. W sumie sama tak się zachowywałam, ale teraz mi przeszło, jak się dowiedziałam, że są moimi braćmi.

Niedługo potem zamknęłyśmy się u mnie w pokoju. I tyle nas było widać.

CDN.

__________________________________________

Długo mi to zeszło nie ma co! I do kompletu cześć pierwsza o.O I wyszedł mi trochę dłuższy niż poprzednie. Mam nadzieję, że się spodoba. To dopiero część komicznej sytuacji z braćmi, więc czekajcie na drugą część. Dopiero tam się będzie działo ^_^ Już więcej nie zanudzam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz