czwartek, 10 stycznia 2013

Rozdział 3


Minęło kilka dni, w których zupełnie nic się nie działo. A po Michiyo jakby zapadła się pod ziemię. Z początku jakoś tego nie zauważałam, ale w końcu jednak coś mnie tknęło.

Tknęło mnie to, kiedy właśnie kończyliśmy ostatnią lekcję, czyli angielski. Chwila, kiedy ostatni raz gadałam z Michiyo, było to dosłowne 4 dni temu. I od tego czasu, zupełnie nic ...

Wówczas wybił dzwonek, wiedziałam, że została mi godzina do dodatkowych zajęć. Spokojnie pozbierałam swoje rzeczy i ruszyłam do wyjścia, gdy pani Matsuda zatrzymała mnie w drzwiach klasy.

Pani Matsuda: Muszę z tobą porozmawiać, i to teraz.

Miała bardzo poważną minę.

Ja: Oczywiście. Mam jeszcze tylko godzinę, nim zacznę zajęcia dodatkowe.

Zatrzymując się.

Pani Matsuda: Rozumiem, nie zajmie to długo. Chciałam tylko powiedzieć, żebyś uważała na siebie. Ostatnio tyle dziwnych napadów. Ludzie znikają, i to zawsze wieczorem. Uważaj na siebie, proszę cię.

Nie żartowała wcale.

Z tego co mówiła, mówiła prawdę. Ostatnio coraz dziwniej się w mieście robiło. Coraz dziwniejsze rzeczy się pojawiały. Wiele osób ucierpiało, jak i zaginęło. To już nie były błahe przelewki.

Ja: Dziękuję bardzo, ale teraz muszę już iść, bo nie zdążę, a tego bym nie chciała.

I szybkim krokiem poleciałam przed siebie. Kiedy dotarłam na miejsce, zajęcia z fotografii się już zaczęły.

Około trzy godziny później. Było już ciemno, kiedy wychodziłam ze szkoły. Czułam się dość nieswojo, ale pech trafił, że nikt z klubu fotograficznego nie mieszkał w tym samym kierunku co ja. Więc dlatego stwierdziłam, że jak najszybciej się da, dotrę do domu.

Miałam szczęście, choć nie całkiem. Idąc prawie wpadłam na 3 dziwnych gostków. Nie chcąc mieć z nimi do czynienia, szybko zrobiłam unik,i pobiegłam przed siebie. Myślałam, że już mogę spokojnie iść, myliłam się ... Ci sami co ich minęłam jakiś czas temu.

Ja(w myśli): What the hell is going on?!

Nie mogłam zrozumieć o co chodzi, dopiero po chwili zorientowałam się, że miałam po prostu zwidy ze zmęczenia, i pomyliłam kwiaciarkę i jej córkę z jakimiś bandytami.

Stwierdziłam, że jestem przemęczona, i potrzebuję trochę odpoczynku, bo już zaczynam mieć zwidy na jawie.

Ja(w myśli): To już zaczyna być niebezpieczne. Potrzeby mi odpoczynek i to bardzo!

I spokojnym krokiem dotarłam do domu. Jednakże ...

Jednakże coś mi nie pasowało. Okna w domu, poza tym na górze, w pokoju gościnnym była zgaszone. Wiedziałam, że gosposia, już dawno powinna już pójść, więc co do licha?!

Gdy zaczęłam się jeszcze bardziej przyglądać, światło zgasło. I jakby jeszcze bardziej upiorniej się dom wydawał.

Dodatkowo zdawało mi się, że zobaczyłam zjawę ze świeczką, w pokoju gościnnym. Zamarłam, i dostałam dreszczy ze strachu. Co u diabła się tu dzieje?! Przecież nikogo nie ma w domu. Więc skąd to światło? Pytałam siebie samej.

Nadal przerażona, ruszyła w kierunku drzwi wejściowych. Drżącymi rękami, wyjęłam klucze do mieszkania. Włożyłam klucz i przekręciłam go. Położyłam rękę na klamce i nacisnęłam ją. Drzwi upiornie zaskrzypiały, gdy je otworzyłam. Może to była tylko moja aż za nadto wybujała wyobraźnia, ale usłyszałam cichy głos: "Paszła z stąd! Nikt tu cie nie prosił!"

Nie to tylko moja wybujała wyobraźnia płata mi figle. Weszłam do środka i zamknęłam drzwi za sobą. Potem dopiero przypomniałam sobie, że pani Tanaka miała dzisiaj przyjść podczas obecności gosposi, bo coś chciała mi zostawić. A twierdziłam, że nie miałam kontaktu z nią o.O Nie ja na prawdę muszę odpocząć ...

Szłam po ciemku, szukając włącznika światła. I jak na złość nie mogłam go znaleźć. Nagle poczuła pod stopami coś miękkiego i ciepłego. I ni o jotę nie wiedziałam co to.

Próbowałam zlokalizować to "coś", ale bezskutecznie. I kiedy znowu chciałam się ruszyć, to "coś" złapało mnie za nogę i nie chciało puścić.

Ja: HYAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!
I zamachnęłam się plecakiem, i nagle zdałam sobie sprawę, że temu czemuś przywaliłam, bo z okropnym łomotem walnęło na sofę w salonie, i ją z lekka przewracając.

Ja: Co do diabła?!

Teraz to już na prawdę nie wiedziałam co się dzieje. Złodziej? Nie sądzę, bo po jaką cholerę by leżał w przejściu do salonu. Zdziwiona. Więc co to u diabła jest?!

Chciałam jak najszybciej włączyć światło. Naprawdę.

Wtedy usłyszałam jakiś nieznany mi głos: Kuso! Co to do jasnej cholery!

Ewidentnie męski, i bardzo wkurwiony, bo ktoś nim trzepnął dość daleko, bo wylądował głową w dół razem z przewrócona sofą.

Poczułam się jakby mnie spetryfikowało. Co tu się dzieje? Ale stwierdziłam, że nie dam się tak łatwo!

Stanęłam w pozycji bojowej, i czekałam co się dalej wydarzy.

Wtedy zobaczyłam białą damę schodzącą po schodach. A raczej dwie upiorne postacie, na których widok wrzasnęłam jak opętana! i ruszyłam w pośpiechu drąc się: "AAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!! SIŁY NIECZYSTE!!!!!!!!!!!!!!!!!"

I tak latając w kółko po salonie. Drąc się nie usłyszałam jeszcze jednego głosu, który powiedział: "Sotoshi, złap tą wariatkę nim sąsiedzi się zlecą!"

Mówiła to do osoby, która była najbliżej mnie, a została przeze mnie znokautowana, za pomocą plecaka.

Satoshi: Łatwo ci to mówić! Znokautowała mnie z siłą nosorożca za pomocą plecaka. I będę miał siniaka jak ta lala!

Burknął pod nosem, wstając.

Michiyo: Nie gderaj, tylko złap ją, jasne?!

Teraz to ona była wkurzona.

Satoshi: Jasne, jasne!

I nim się zorientowałam, ktoś mnie złapał, więc postanowiłam walczyć o własne życie!

Ja: nic z tego! Ty popieprzony złodzieju! Tak łatwo się nie dam!

Kiedy się tak szarpałam z nieznanym mi oprawcą, światło się włączyło. I co zobaczyłam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

Ja: Co do diabła?!

Nie kapując o co chodzi.
Widząc panią Tanakę i jakiegoś gostka, którego pierwszy raz w życiu widzę

Pani Tanaka: Przepraszam za to wszystko, ale była awaria prądu, dlatego światła nie było. I jak chodziłam szukając świeczek. To dlatego musiałaś wziąć mnie za ducha, kiedy wyjrzałam przez okno w pokoju gościnnym.

Ja: No ładnie ... Ale przechodząc do sedna, co to było to coś miękkiego i ciepłego? A potem to coś mnie złapało za nogę ...

Miałam nadal lekko drżący głos.

Wtedy usłyszałam głos za sobą.

Satoshi: To była moja wina, upadła mi latarka, i poturlała się pod fotel. Kiedy ją wyciągałem, stanęłaś na mnie, więc się odsunąłem, bo nie wiedziałem co to.

Był lekko rozbawiony.

Satoshi: A potem zorientowałem się, że odsunął na bok stolik, dlatego złapałem cię za nogę, byś na niego nie wpadła. I zamiast tego, przywaliłaś mi plecakiem, z taką siłą, że przeleciałem przez pokój i wpadając na sofę, przewaliłem się z nią razem.

Wszystko mi tłumacząc.

W tym momencie myślałam, że mam coś z oczami, bo jak to wytłumaczyć, że gostek stojący za mną, nagle wszedł do salonu?

Pani Tanaka widząc moją zdziwioną minę, i spojrzawszy się, w którą stronę patrzę, uśmiechnęła się.

Pani Tanaka: Himeko, z twoimi oczami wszystko w porządku. nie widzisz podwójnie.

Uprzedzając moje pytanie.

Pani Tanaka: a tak przechodząc do tego co chciałam ci powiedzieć, a raczej chciałam ci pewna dwójkę przedstawić.

Wskazując na nich.

Pani Tanaka: Przedstawiam ci Keith'a i Matt'a Bloomwood.

Keith & Matt: Trochę czasu minęło, nie ma co ukrywać.

Ja: Nie rozumiem, o co chodzi?!

Lekko skołowana.

Pani Tanaka: Przecież cztery dni temu mówiłam ci, że poznasz swoich starszych braci.

Widząc, jakby cosik nie kontaktowała, albo miała problem z głową o.O

Dopiero po kilku chwilach dotarło to do mnie.

Ja: ŻE CO?!

Będąc w nie małym szoku.
The.One.full.784509.jpg

Bliźniacy: Witaj siostra!
Uśmiechnięci.

W myśli: Shimata! To nie Gwiazdka!

I zaraz potem zemdlałam, widząc tak jakby padający śnieg, którego jeszcze nie było o.O I nie wiedzieć jeszcze choinkę. A był to dopiero początek października.

Niedługo potem straciłam przytomność ...

_________________________________________________
Miało być inaczej, ale w końcu napisałam zupełnie inaczej... Geeez ... Ja nigdy się zdecydować nie mogę ... Rozdział taki sobie, ale cóż poradzić? Brak chyba weny, albo chwilowe zlasowanie mózgu ^^ Mam nadzieję, że tak się podoba XD A co do obrazka, to wzięty z mangi "The One", którą uwielbiam ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz