środa, 6 marca 2013

Rozdział 9

Myślałam, że pojawienie się Kasumi’ego, to wyczerpało już limit, który moje nerwy dawały radę wytrzymać. Stwierdziłam, to co mnie nie dobije, to mnie wzmocni. Tylko tak mogłam do siebie przemówić. Pojawienie się jego i tak już komplikowało wiele rzeczy.

Ale to nie był koniec koszmaru, jak przypuszczałam obecnie. Najnowszy koszmar dopiero miałam poznać.
Tępo patrząc przez okno. I stojąc nieruchomo. To wszystko wydawało mi się dość podejrzane, i miała prawo, być nieufna.

Kasumi: Wiem, że nie jesteś zadowolona, będzie co będzie. Nie pozwolę by ktokolwiek cię skrzywdził. Tego jednego możesz już teraz być pewna.

Stojąc za mną, bezradnie. Widząc, że walczę ze sobą. I wcale nie jest mi to na rękę.

Ja: Ty nic nie rozumiesz … Nie masz pojęcia co ja czuję, i co myślę o tym wszystkim!

Odwracając się nagle.

Kasumi: Rozumiem doskonale, nie musisz wrzeszczeć! Przecież stwierdziłaś, że masz dość wrzeszczenia na jakiś czas.

Stwierdził, spokojnym głosem.

Ja: Skąd, ty o tym wiesz?

Zdziwiona.

Ja: Przecież nic nie mówiłam, a przynajmniej nie przy braciach …

Zdezorientowana.

Kasumi: Widać, nikt ci nie powiedział, że już ktoś cię pilnuje, ale z cienia.

Chichocząc mimo woli.

Ja: ŻE CO?!

Teraz to już huknęłam niczym grom o.O Kasumi zatkał uszy, i lekko nim zarzuciło, bo praktycznie wrzasnęłam mu do uszu, bo stała przed nim.

Kasumi: Aua! Moje uszy!

Zupełnie nie słysząc przez kilka minut.

Ja: No nie! Najpierw Matt, a teraz Kas. Jestem sadystką!

Załamując ręce.

Ale to co powiedział Kasumi, dobiło mnie zupełnie. Ale z drugiej strony parę rzeczy już się zaczynało wyjaśniać.

Ja: wiesz co, Kas, ja pójdę do pokoju obok, się ubrać, a ty tutaj poczekaj.

Przechodząc koło Kasumi’ego.

Kas: Nie ma sprawy, poczekam.

Siadając znów na krześle, uważając by nie pognieść sobie spódnicy.

Minęłam go, bez słowa. Wyszłam z pokoju, i ruszyłam do pokoju obok.

Poszłam do swojej garderoby. Światło było zgaszone, jak weszłam. Cicho weszłam do środka, zamknęłam za sobą drzwi i po ciemku wymacałam kontakt i zapaliłam światło.

Wszystko było na swoim miejscu, nic podejrzanego nie widziałam. Spokojnym krokiem podeszłam do jednej z szaf, i ją otworzyłam. Stałam tak 45 minut, nie mogąc się zdecydować, co na siebie włożyć.

W końcu jednak zdecydowałam co na siebie włożyć. Wzięłam ciuchy i poszłam ściągać mój kochany dres.

Minęło kolejne 45 minut, i byłam gotowa.





Gdy tylko wpinałam drugą czarną różę we włosy, usłyszałam, że coś się przewraca, za kotarą, przy oknie.

Ja: Co do jasnej Anielki!

Lekko wkurzona, bo źle wpięłam różę. Gdy ją poprawiłam, ruszyłam w kierunku, którego usłyszałam łomot. Wówczas zobaczyłam czarny jak smoła cień, który szybko uskoczył w kierunku najciemniejszego miejsca w garderobie.

Tego mi jeszcze brakowało, żeby moja garderoba była nawiedzona.

Nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać, i czym bardziej wrzeszczeć. Postanowiłam jednak nie krzyczeć, i wzięłam sprawę w swoje ręce.

Stwierdziłam, że i już za dużo polegam na innych ludziach, a najmniej na samej sobie. Zebrałam całą swoją odwagę, i przy okazji wzięłam jedną z moich parasolek, jako broń bitewną, na wszelki wypadek.

Biorąc ją, zaczęłam się skradać w tym kierunku. Wyglądało to dość komicznie, bo kto przy zdrowych zmysłach by się skradał po własnej garderobie niczym włamywacz, albo inny idiota?

Ale o tym już nie myślałam, bo to nie było priorytetem na ten moment. Kiedy się zbliżyłam, zobaczyłam znów ruch czarnego cienia. Nie myśląc za długo, skoczyłam w jego kierunku.

Myślałam, że upadnę na podłogę, ale zamiast paść na podłogę, poczułam, że upadłam na czymś miękkim, ciepłym, i oddychającym do kompletu.

Chwila moment … Pomyślałam ODDYCHAJĄCY!?

Ze zgrozą, powoli zaczęłam otwierać oczy. Nie chciałam tego robić, ale nie miałam innego wyjścia, bo jak miałabym się dowiedzieć co to jest?

To, co ujrzałam zszokowało mnie jeszcze bardziej. I oczy zrobiłam jak talerze obiadowe, i mowę odjęło mi na minutę jak nie więcej.




Przed sobą i to kompletnie z bliska, bo leżałam na nim, zobaczyłam, burzę blond loków, cudownie błękitnych niczym niebo parę oczu, okraszonych rzęsami i o cudnie kuszących ustach, nie wspominając. Nie mówiąc o makijażu.

Facet był lekka zszokowany, bo nie przypuszczał, że go złapię.

Zaraz potem, z piskiem sturlałam się z niego, i wylądowałam jak kot, pod szafą, trzymając parasolkę niczym miecz.

Cichym głosem.

Ja: Kim ty jesteś, i co tu robisz!

Wysyczałam przez zęby gotowa do bitwy.

Wtedy usłyszałam jego nieziemski głos.

Setsuna: Najpierw się na mnie rzucasz. Potem mnie całujesz, a teraz się pytasz, kim jestem? Ciekawa metoda, nie ma co.

Podnosząc się. I podchodząc do mnie.

Ja za to w myśli pomyślałam: Cholera, czy on przypadkiem nie jest w klubie z Kasumi’m, bo ciuchy dość, podobne. I widać jak na dłoni, że to pieprzony crossdresser …

Ja: Nie zbliżaj się do mnie, ty paskudna zmoro!

Wyciągając przed siebie parasolkę niczym lance.

Setsuna: Przestań, nic ci nie zrobię, gdybym chciał, już dawno bym ci coś zrobił, ale miałem cię pilnować tak, abyś o tym nie wiedziała, ale durny Kas ci o tym powiedział. Porachuję się z nim później.

Kucając przy mnie, i zabierając mi parasolkę z rąk.

Setsuna: To ci nie będzie potrzebne, uwierz mi. A tak poza tym jestem Setsuna.

Przedstawiając się.

Ja: Miło mi, ale teraz to oby dwóm dokopię, jak tylko bracia wrócą do domu.

Nie byłam przekonana, co do niego.

Setsuna: To raczej Kasumi’emu dokopią, bo o mnie wiedzą, ale mieli nic tobie nie mówić.

Uśmiechnął się, i mi się nogi ugięły z wrażenia.
Ja: Ty pięknisiu, nie zbliżaj się do mnie!

Odsuwając się, a on się przysuwał.

Zaraz potem Setsuna padł jak długi, a za nim stał Kasumi, z najnowszym wydaniem Gothic & Lolita Bible, którym mu w głowę przywalił.

Kasumi: Przepraszam, że użyłem twojego magazynu, ale nic ciężkiego nie miałem obecnie pod ręką. Wszedłem w odpowiednim momencie, bo inaczej ten pieprzony flirciarz, jeszcze by coś ci zrobił. Nie wierzę, że jego też ojciec zatrudnił.

Pomagając mi wstać.

Ja: Co ty nie powiesz?

Z ironią w głosie.

Ja: I czemuś ty mi nic nie powiedział, do jasnej cholery! I odłóż mój magazyn, tam, gdzie go wziąłeś!

Bardziej przejęłam się magazynem, a nie tym, że jakiś przystojniak chciał się do mnie dobrać. To już zaczynało być dziwne o.O

Kasumi: Dobrze, już dobrze, odkładam …

Nie dokończył, bo nagle nad sobą, zobaczył burze blond loków.

Kasumi: Cholera! Blond loczek się wkurzył.
Ze śmiechem w oczach.

Setsuna: Ja ci dam „Blond Loczek”, a zobaczysz rudego!

I zaczął ścigać Kasumi’ego po mojej garderobie. I do kompletu jak na złość obaj mieli platformy i obcasy.

Styk, stuk, tyle co słyszałam, bo tak szybko biegali, że tylko smugę czarno-srebrną widziałam.
Po jakiś 20 minutach dostałam szewskiej pasji, bo kto by to wytrzymał.

Ja: USPOKÓJCIE SIĘ DO JASNEJ CHOLERY, BO MNIE ZARAZ SZLAG TRAFI! ILE DO DIABŁA MACIE LAT BY TAK SIĘ GANIAĆ JAK MAŁE DZIECI!

Łapiąc ich obydwu w locie za frak, co spowodowało, że obaj na siebie wpadli, całując się przez przypadek.

Kasumi & Setsuna: Ohyda!

I zaczęli się wycierać.

Ja: No wreszcie spokój.

Puszczając ich na podłogę.

W momencie, gdy to mówiłam, usłyszałam dzwonek do drzwi, i głos gosposi.

Gosposia: Już idę!

Ja : O nie! Wrócili!

I spojrzałam się ze zgrozą na Kasumi’ego i Setsunę.

Ja: Teraz to się dopiero zacznie, nie ma co!

Kasumi & Setsuna: Co ty nie powiesz, my sweet darling!

CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz