środa, 6 marca 2013

Rozdział 10.1

Dzień zapowiadał się dość spokojnie, ale to było tylko złudzenie, bo wcale tak nie było. I do tego wszystkiego, wylądowałam w windzie z Setsuną i do tego mam na sobie jego płaszcz … Pewnie nie wiecie o co chodzi, spokojnie, ja wam wszystko powiem jak do tego doszło, tylko muszę się uspokoić.

A zaczęło się dość niewinnie, że tak to ujmę. Była niedziela. Po tym jak się obudziłam i doprowadziłam się do porządku, i ubrałam się.




Zaraz potem zeszłam na dół. Była godzina około 10 rano. Gdy zeszłam do kuchni, zastałam tam gosposię i Kasumi’ego. Setsuny i braci nie było. Kiedy tylko się zjawiłam w kuchni, odezwała się gosposia.

Gosposia: Bracie musieli natychmiast pojechać do swoich wytwórni, bo jakąś sytuację kryzysową mają. I wrócą wieczorem najpóźniej. A tak na marginesie, mogłabyś tego śpiocha obudzić, bo ja już mam dość, że ciągle się spóźnia, i najczęściej nie zjada śniadania, tak jak powinien.

Stawiając talerz z kanapkami, lekko zirytowana.

Nie mając nic specjalnie do roboty, wzięłam pierwszą kanapkę z brzegu i poczłapałam na górę, by obudzić Setsunę, bo przez tego idiotę nigdy nie można zjeść o czasie, bo zawsze ma coś do zrobienia, i nigdy nie wstaje kiedy trzeba.

Kasumi: Jeśli nie chcesz, to mogę pójść i za ciebie obudzić tę śpiącą królewnę.

Odkładając magazyn muzyczny.

Ja: Nie, nie trzeba, pójdę sama, bo i tak miałam zamiar mu wylać kubeł zimnej wody na głowę, by się raczył obudzić.

Stwierdziłam z przekonanie, kończąc kanapkę. I upijając łyk herbaty malinowej.

Kasumi: Jak chcesz, ale jeśli będziesz miała problem, to daj znać.

Biorąc kolejną kanapkę i zanurzając się w lekturze magazynu.

Ja: Oczywiście, jak tylko będę miała kłopot dam znać.

Odwróciłam się na pięcie, i poszłam w stronę schodów. Spokojnym krokiem pokonałam je, wcale się nie śpiesząc, tylko oszczędzając siły na wszelki wypadek.

Gdy je pokonałam nonszalanckim krokiem skręciłam w lewą stronę i ruszyłam w stronę pokoju Setsuny. Zatrzymałam się tuż przy drzwiach z tabliczką z jego imieniem.

Ja: Eh … A może trzeba było poprosić Kasumi’ego … Dobra nie dam się tak łatwo.

Wzięłam głęboki oddech i zapukałam.

Ja: Setsuna! Wstawaj! Gosposia dostaje szewskiej pasji, przez twoje spanie!

Krzyknęłam przez drzwi. Odczekałam chwilę, i nic się nie stało. Zero odpowiedzi. Jeszcze raz zapukałam tak jak poprzednio żadnej reakcji.

To trochę mnie wkurzyło, ale może tak śpi mocno, że nie słyszy. Normalnie nie wchodziłam, nikomu do pokoju bez uprzedniego zapytania. Ale teraz nie miałam innej możliwości, jak wparowanie do jego pokoju bez uprzedzenia.

Bez myślenia nacisnęłam klamkę, spokojnie otworzyłam drzwi do jego pokoju. Z początku nic nie widziałam, bo zasłony były zasłonięte. I było dość ciemni i z lekka upiornie. I na domiar złego, drzwi same się zamknęły za sobą, skrzypiąc upiornie. Lecz nawet i to nie obudziło Setsuny, który spał sobie w najlepsze.

Lekko oburzona, podeszłam do okien, jednym machnięciem odgarnęłam zasłony, i wówczas do pokoju wpadło oślepiające światło słońca, które ma chwilę mnie oślepiło, bo moje oczy zdążyły się przyzwyczaić panujących w pokoju ciemności.

Minęła minuta lub 2 nim moje oczy znów się przystosowały do światła. Wówczas zobaczyłam, że pokój jest dość podobnie umeblowany jak u mnie. To trochę mnie wnerwiło. Ale z drugiej strony trochę rozśmieszyło, bo zobaczyłam śpiącego Setsunę.

Nie rozmyślając nad wystrojem pokoju, podeszłam do łóżka, by ściągnąć z niego Setsunę, i robiąc mu terapię szokową, bo inaczej się nie dało.

Ale gdy się tylko nachyliłam nad nim, Setsu się przekręcił, mrucząc coś nieskładnie. Zaraz potem wyciągnął ręce i przytulił mnie. Wtedy zorientowałam się, że chodziło mu chyba o pluszaka …

Chwila! Co ja pomyślałam, a tak, pluszaka …
Pluszak leżał pod ścianą, musiał go wykopać, jak spał …



Ja: Hey, Setsu! Obudź się! Nie jestem twoim pluszakiem!

Tarmosząc się z śpiącym Setsuną, ale ten w dupę lepszy spał dalej, i nic go nie ruszało. Tylko jeszcze bardziej mnie przytulił do siebie.

Ja: Setsuna! Ty Idioto puszczaj! KYAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Wrzasnęłam nie kontrolowanie w ucho Setsu, który chyba się zaczął budzić, bo trochę nim trzepnęło. Wówczas szybko uwolniłam się z jego objęć, bo twierdząc, że następnym razem to Kasumi będzie go budził, bo ja nigdy więcej tego robić nie będę, to pewne. Bo dopiero teraz zorientowałam się, że szanowny blond loczek sypia nago. Ja pasuje.

Ja: No nie! Gdyby mi powiedziano, o tym to bym ię na takie rzeczy nie zgodziła.

Jęknęłam wkurzona.

Blond loczek jednak przekręcił się na drugi bok, i do komplety lekko się odkrywając, co spowodowało mały zawał z mojej strony.

Ja: To już ponad moje siły i nerwy!

Wyczarowałam kubeł z zimna wodą i chlusnęłam nią prosto w Setsunę, który zleciał z łóżka, głową w dół, a nogami w górę. I jeszcze gorszy widok zobaczyłam do kompletu.

Zamknęłam oczy szybko, by tylko nie widzieć, i cofnęłam się w kierunku drzwi.

A Setsu ewidentnie się obudził.

Setsu: co do jasnej cholery! Od kiedy pluszaki potrafią się drzeć i się ruszają. I co lub kto do cholery mnie oblał zimną wodą …

Zbierając się z podłogi. Dopiero po minucie zorientował się, że ktoś stoi pod drzwiami zakrytymi oczami. I jak się zorientował, że tym kimś byłam ja, szybko złapał szlafrok wiszący na krześle obok łóżka, robiąc się cały czerwony po samym koniuszek długich włosów.

Setsu: O Kami! Katie co ty tu robisz? Możesz już otworzyć oczy, mam szlafrok na sobie.

Nadal czerwony jak nigdy.

Ja: Co ja tu robię? Gosposia kazała mi cię obudzić, to dlatego tu jestem.

Z ironią w głosie, otwierając oczy.

Setsu: Znów zaspałem?

Zdziwiony z lekka.

Ja: Gdybyś nie zaspał, to by mnie tu nie było, jak myślisz. I na litość boską, zakładaj chociaż na dolna partię garderobę, jasne? I ruszaj ten różowy tyłek i złaź na dół.

Odwróciłam się na pięcie i prędkością światła pognałam na dół, niczym formuła 1.

A to dlatego, bo przypomniał mi się wypadek z Kasumi’m, a co za tym idzie zaczęłam myśleć o dość niestosownych rzeczach, o których do tej pory nie myślałam. Ale jednego jestem pewna, Setsuna przebija pod jednym względem Kasumi’ego, co do wielkości, wiadomo czego.

Ja (lecąc): Boże, o czym ja myślę! Weź się dziewczyno opanuj! To nie podobne do ciebie!

Mówiąc do siebie, i nie zwracając uwagi, że Kas właśnie szedł w moich kierunku. I po chwili poczułam, że lądujące na czymś miękkim.

Kasumi: Katie, co ty wyrabiasz?!

Nieźle zdziwiony, bo go znokautowałam.

Ja: Oh, wybacz Kas, nie zauważyłam ciebie.

Wstając z niego, i pomagając mu wstać.

Kasumi: Co ty nie powiesz, leciałaś, niczym w transie, to się nie dziwię, że nawet mnie nie usłyszałaś, jak mówiłem do ciebie.

Kasumi: Setsuna się obudził?

Zmieniając temat.

Ja: Tak, obudził się, po tym jak mu wylałam kubeł zimnej wody na głowę, po tym jak mnie wziął za swojego pluszowego króliczka. I na litość boską, mogłem mnie uprzedzić, że ten idiota sypia nago.

Wkurzona na maksa, i miałam co do tego prawo.

Kasumi: Byłem ciekawy jak zareagujesz, dlatego nic nie mówiłem.

Uśmiechnął się ironicznie.

Ja: Bardzo śmieszne! Nigdy więcej tak nie rób, nie trenuj moich nerwów, jasne!

Waląc go w ramię.

Kasumi: Aua! Dobrze, już nie będę, tylko mnie nie bij!

Zgadzając się ze mną.

Ja: Mam nadzieję, jedna sytuacja stresująca mi już wystarczy.

A tutaj ugryzłam się w język, by nie powiedzieć o tym, że zaczęłam porównywać pewną cześć ich ciał.
I znów zrobiłam się czerwona jak burak.

Aby uniknąć niewygodnych pytań Kas’a, minęłam go i zeszłam na dół do kuchni, by skończyć śniadanie. Zostawiając go na środku korytarza, lekko zdezorientowanego., ale zaraz potem poleciał za mną do kuchni. Ja w tym czasie się uspokoiłam.

Niedługo potem Setsuna, już gotowy i zwarty pojawił się w kuchni. Na jego widok dostałam nerwowego chichotu nie wiedząc czemu, naprawdę. I prawdę mówiąc ten chichot już mnie trochę denerwował, ale nic na to poradzić nie mogłam. Wyglądałam trochę jak psychopatka, z tym śmiechem nerwowym.

Gosposia: Widzę, że humory wam dopisują.

Źle interpretując nasze miny i zachowanie, bo była czymś przejęta.

Gosposia: A tak, bym zapomniała, Matt dzwonił, żeby odebrać strój, który właśnie przyszedł. Tak jak mówił wcześniej.

Ja: Cudownie, Przynajmniej ruszę się z domu. I tak miałam się spotkać z dziewczynami.

Zbierając się, by pójść do siebie, by zabrać swoje rzeczy i wyjść.

Gosposia: A i jeszcze jedno, prosił byś dzisiaj uważała na siebie, i nigdzie się sama się nie włóczyła. I najlepiej byś ze sobą zabrała Setsunę.
Miała poważna minę.

Ja: To ja nawet sama nigdzie bez obstawy wyjść nie mogę?

Oburzona tym co powiedziała gosposia.

Kasumi: Ma rację, ja coś czuje, że coś może się dzisiaj stać, i lepiej będzie, jeśli jedno z nas będzie przy tobie. Ponieważ, jeśli pójdziemy obydwaj, to coś ludzie będą podejrzewać, a tego chcesz uniknąć, prawda?

Zdecydowanym głosem.

Ja: Prawda, nie chcę by nikt się dowiedział, bo wtedy w szkole, Miss Diva, nie da mi żyć.
Jęknęłam przerażona.

Gosposia: no widzisz, to ustalone, Setsuna idzie z tobą i nie ma żadnego ale.

Ja: Ale ja nie mam 6 lat, potrafię o siebie zadbać.

Zaczęłam protestować.

Gosposia: Wiem, wiem, ale dopóki nie przebudzą się wszystkie zdolności, nie możesz ryzykować, dla dobra siebie i twoich bliskich i znajomych.

Co do tego miała w stu procentach rację. Nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdyby komukolwiek z mojej winy coś się stało.

Ja: Dobra, tylko zabiorę torebkę i płaszcz, i możemy iść.

Zrezygnowana.

Minęło zaledwie 5 minut, gdy byłam już gotowa i zwarta do wyjścia. A Setsu w tym czasie pochłaniał niczym odkurzacz śniadanie. Zabierając ze sobą narzędzia mordu, jak to gosposia stwierdziła.

Setsu: Katuś, zaczekaj na mnie!

Lecąc za mną na złamanie obcasa.

Ja: Tylko się nie potknij o te długą spódnicę.
Stwierdziłam ironicznie, do Setsu.

Setsu: O to się nie martw, dam radę.

Uśmiechnął się szeroko.

I tak właśnie opuściliśmy dom, by pójść na maraton sklepowy z ubraniami. O którym biedny Setsuna nie wiedział, bo gdybym mu powiedziała, zmieniłby zdanie, to było pewne w stu procentach.
CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz